Wulkan LLullaillaco, wysokość 6700mnpm. Kolorowa, uroczysta procesja kapłanów i dostojników powoli posuwa się w stronę szczytu. Szyku dodają im misternie tkane stroje, bogate nakrycia głowy i drogie, kunsztowne zdobienia. Pomimo bardzo surowych warunków na nogach mają jedynie sandały, a dla złagodzenia efektów choroby wysokościowej żują liście koki. Są z nimi dzieci. Trójka. Sześcioletnia dziewczynka, siedmioletni chłopczyk i piętnastolatka, które w atmosferze nabożeństwa wypijać muszą kolejne porcje alkoholowej chichy. Możliwe że podano im również środki odurzające. Zmęczone wysiłkiem i otępione używkami dzieci „dzieci z Llullaillaco” zasypiają. Może jeszcze jakiś cios tępym narzędziem w tył głowy – tak dla pewności – i ich młode ciałka składane są do grobu. Posadzono je w pozycji kucznej – twarzą na wschód, otoczono cennymi przedmiotami, a następnie zamknięto komory grobowe. Ofiara się dokonała. Może bogowie będą łaskawi… Procesja schodzi w dół.
Prawdopodobnie taki mnie więcej scenariusz wydarzeń rozegrał się ponad 500 lat temu. Dość powiedzieć, że końcem lat dziewięćdziesiątych ekspedycja archeologów znalazła na szczycie najwyższego w okolicy wulkanu o nazwie LLullaillaco (czyt. Dziudziaidziako) inkaskie groby z doskonale zachowanymi mumiami trójki dzieci. Niskie temperatury i ciśnienie oraz mała zawartość tlenu sprawiły że 500 letnie ciała są doskonale zachowane, mimo że nie były w żaden sposób mumifikowane. Skóra, paznokcie, włosy… Badania tomograficzne wykazały kompletność i dobry stan organów wewnętrznych, a na podstawie uzębienia dokładnie określono bardzo młody wiek zmarłych.

Historia ta brzmi okrutnie, ale w kulturze Inków takie ofiary nie były niczym niezwykłym. Prawdopodobnie nie zdarzały się jednak często – być może raz do roku. Czasem jedno dziecko, a czasem więcej. W świętych, trudnodostępnych górach ofiarowano je bogom. Ofiarowano bez żalu, bo głęboko wierzono że spotkają się z duchami przodków i zapewnią lepszą łączność pomiędzy światem doczesnym i duchowym. Wybrankami były dzieci z najlepszych arystokratycznych rodów, o najwyższej urodzie i w dobrym zdrowiu. Długą i trudną procesję w góry poprzedzały odpowiednie ceremonie w Cusco – stolicy imperium. W podniosłej i nabożnej atmosferze wraz z ciałami ofiar do grobów składano przedmioty wykonane z najcenniejszych surowców, pochodzących z różnych zakątków mocarstwa: złota, srebra i minerałów pozyskiwanych wysoko w górach, cennych muszli zbieranych na wybrzeżu obecnego Ekwadoru, piór kolorowych ptaków i bawełny pochodzących z dżungli oraz delikatnej wełny alpak i wikunii pasących się na Altiplano.
Mumie Dzieci z Llullaillaco można dziś zobaczyć w MAAM (Muzeum Archeologii Gór Wysokich) w Salcie. W półmroku, przy tajemniczo brzmiących dźwiękach fletu można obejrzeć wiele misternie wykonanych i doskonale zachowanych przedmiotów wydobytych z grobowców. Kluczową część ekspozycji zajmuje umieszczona w specjalnej lodówce mumia dziewczynki, a nas szczególne poruszyły umieszczone w jednej z gablot małe dziecięce sandałki…
Niestety z uwagi na delikatność eksponatów w muzeum nie pozwala się robić zdjęć. Dlatego to co zamieszczamy fotografie pochodzące ze strony livescience.com.
Warto też odwiedzić stronę samego muzeum maam.gob.ar